Etap 1 dzień 2 - Pogorzelica... Łazy

Nie pamiętam czy był dokładny plan i miejsce noclegu po drugim dniu mieliśmy zaplanowane. Wiem tylko tyle, że nocleg nie był zarezerwowany więc mogliśmy jechać dokąd nas nogi poniosą. Jak wyszło widać poniżej, udało nam się dojechać do miejscowości Łazy skąd do Dąbkowic około 3 km trzeba było przebijać się po plaży żeby nie jechać dookoła asfaltem. Ten odcinek postanowiliśmy zaatakować z rana następnego dnia.


Drugi dzień prawie 86 km.
Ruszamy więc na drugi odcinek niby trasa prowadzi po twardym podłożu, ale co z tego skoro to bruk lub płyty betonowe położone kiedyś przez wojsko. Wytelepotani na nierównościach kilka kilometrów przemierzamy wypatrując miejsca na odpoczynek i coś do jedzenia.  W Mrzeżynie robimy pierwszy przystanek na śniadanie. Niby zwykła smażalnia, ale kulturalne warunki przed i w lokalu i można zjeść pyszne śniadanie nie tylko rybne.

Tu zjemy dziś śniadanie.

W porcie przy smażalni.

Wprawne oko wypatrzy na tym zdjęciu rowerzystów.
Po kilku fotkach posileni ruszamy w dalszą drogę i chwilę później jedziemy już pięknym odcinkiem nieprzewidywalnego szlaku R10, który prowadzi nas do samego Kołobrzegu. Ścieżka zrobiona dla rowerzystów sprawia, że największemu leniowi chce się jechać. 

Wjazd do Kołobrzegu.

Latarnia w Kołobrzegu.

Spod latarni zaczyna się kilka szlaków.
Do latarni w Kołobrzegu dojeżdżamy piękną nową ścieżką i dalej po deptaku przyjdzie nam, jak sama nazwa wskazuje, deptać pieszo bo obowiązuje tam zakaz jazdy rowerów. Takie ciekawostki można spotkać w wielu miejscowościach więc planując wyprawę trzeba się liczyć z tym, że pchamy rowery blisko morza przez najciekawsze miejsca lub jedziemy, ale w oddaleniu od linii brzegowej.

Zakaz jazdy po deptaku. Nie jeden jak się okaże na tej trasie.

Morze nasze morze.
Odcinek Kołobrzeg - Ustronie Morskie pokonujemy piękną ścieżką z kładkami poprowadzonymi na bagnach za granicami miasta. Robimy objazd dawnego lotniska Podczele-Bagicz. Wjechaliśmy tam i spokojnie nieniepokojeni przez obsługę i ochronę przejechaliśmy na drugi koniec, by wrócić na szlak R10.
Przepiękny fragment szlaku R10.

Tak przygotowaną trasę rowerową lubimy. W ten sposób możemy nawet bagna pokonywać
Jak nawigujemy na trasie to ciekawy temat do poruszenia w tym miejscu. Mateusz przygotował się na trasę kupując wojskowe mapy topograficzne 1:100000. Ich dokładność nie jest zbyt dobra bo są z lat dziewięćdziesiątych. Maciek korzystał z nawigacji w telefonie i map w programach na których zapisywał trasy czyli: Endomondo, Sports Tracker oraz kombajnu do nawigacji i przeglądania map Locus Map. Główna wada programów to brak możliwości zdefiniowania wyświetlania szczegółów w zależności od powiększenia. Ostatnim rodzajem nawigacji jest oczywiści trzymanie się szlaku i znaków.

Latarnia w Gaskach. Jedna z wielu, których nie odwiedziliśmy.

Boże chroń nas od atomu.

Maciek załadowany jak na wyprawę dookoła świata.

Mateusz spakowany jak na wycieczkę niedzielną. 
Tego dnia już nocleg postanowiliśmy znaleźć na miejscu. Najpierw kilka telefonów, lecz później bezpośrednie do domów gdzie tablice oferowały możliwość wynajęcia pokoju. Po trzech próbach znaleźliśmy ładne miejsce gdzie pasowały nam warunki i cena, noclegi "Przy wydmie" mogę polecić z czystym sumieniem.

Zmęczenie maluje się dziś na twarzy.

Na apartamentach.

Mieszkaliśmy przy wydmie.
Tego dnia wieczorem po kąpielach (pod prysznicem) i lekkim jedzonku postanowiliśmy w końcu zobaczyć morze z bliska. Właśnie zbliżał się zachód słońca więc okazja na spacer na plażę była doskonała. Wystarczyło tylko przejść przez wydmę. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że wycieczka na plażę nie była zupełnie potrzeba bo następnego dnia czeka nas spacerek po piachu z rowerami. 




Nogi od pedałowania już się wyrobiły.