Etap 2 dzień 3 Frombork - Bartoszyce

Ulewa dnia poprzedniego nie pozwoliła na długie zwiedzanie Fromborka więc szybko poszliśmy spać i następnego dnia wstajemy po wschodzie słońca. Jeszcze tylko rundka po mieście i kierujemy się główną drogą do Braniewa. Kilka fotek do dokumentacji i już mkniemy drogą 504. Ruch jest niewielki bo większość kierowców jeździ od 2008 roku drogą ekspresową S22.

Śladami pamięci o Mikołaju Koperniku.

Wyruszamy z portu we Fromborku.

Braniewo wita nas słońcem.

Pamiętamy.

Klucz do bram miasta Braniewa.


Trochę kręcimy się po Braniewie: zwiedzamy, robimy zakupy na śniadanie i szukamy spokojnego miejsca na posiłek. Docieramy do placu z fontanną, gdzie możemy pedałować i spokojnie zjadać śniadanie nie ruszając się z miejsca.

Hala sportowa.

Znajdź rower.

Żeby nie wyjść z wprawy podczas odpoczynku.

Fontanna w Braniewie.

Lekko posileni ruszamy na wschód szukając znaków szlaku Green Velo. Początkowo niechętnie zapuszczamy się w kierunku wskazującym przez oznaczenia. Szlak bowiem kluczy i zahacza o miejsca ciekawe turystycznie, a my mamy dziś na celowniku Bartoszyce i nie mamy zamiaru nigdzie zbaczać.

Za godzinę będziemy prawie w Górowie.

Co jakiś czas kusi nas jednak bogactwo infrastruktury tego słynnego szlaku rowerowego. Nowe dobrze wyposażone Miejsca Odpoczynku Rowerzystów kuszą co kilka kilometrów by zatrzymać się na odpoczynek. Prawie wszystko tam jest co potrzeba rowerzystom na trasie. Wszystko z wyjątkiem wody, a ta przydała by się żeby spłukać kurz po jeździe szutrami lub zwyczajnie umyć się po drobnej naprawie czy regulacji roweru.

Tu można zamieszkać.

Miejsce Odpoczynku Rowerzystów.

Na szlaku brakuje też infrastruktury sklepowej i gastronomicznej, ale od czego są życzliwi tubylcy. Dobra pani zza płotu może zrobić kawę w filiżance bo w niektórych miejscach ktoś inaczej rozumie pojęcie sklep całodobowy - nieczynny całą dobę. 
Przedpołudniowa kawa i pączek.

W końcu dajemy się skusić i mkniemy po asfaltach i szutrach wykonanego z rozmachem szlaku. Szlak wygląda na nieużywany, ale szosa obok też jest pusta bo takie tu są tereny, że ruch odbywa się do granicy, a my jedziemy w poprzek tych szlaków. Szybko docieramy do Górowa Iławeckiego i na rogatkach miasta zostajemy zaproszeni na obiad do Restauracji Róża Wiatrów znajdującej się tuż przy szlaku.

Autostrada rowerowa na szlaku nieczynnej, rozebranej linii kolejowej.

Rower musi być dobrze przypięty.

Czas na obiad.

Widok znad talerza.

Wiewiórki, co tu dodać?

Zjadamy pyszny obiad wielodaniowy i ruszamy w dalszą drogę przez miejscowości z coraz bardziej dziwnie brzmiącymi nazwami. Ruch mały i pogoda ładna więc kilometry mijają nie wiadomo nawet kiedy. Obowiązkowe przystanki na pamiątkowe zdjęcie, szukanie keszyka w dziupli  i już widać Bartoszyce.

Drogowskaz, atrakcja turystyczna, czy przydatna rzecz.

Bagna są wciągające.

Dziupla z keszykiem?

Punkt serwisowy przy informacji turystycznej.

Nie mamy zarezerwowanego noclegu w Bartoszycach i ciężko coś znaleźć w kierunku na wschód. Po wizycie w informacji turystycznej, penetracji internetu wybór pada na najbliższy znaleziony nocleg w centrum miasta. Chcemy dziś trochę cywilizacji i ciepły wieczorny posiłek. Okazuje się że nocleg jest w jakimś dziwnym lokalu z maszynami do gier na pieniądze i całodobowym barem. Jednak sam hotel oferuje wszystko to co nam potrzeba i rowery też nocują dziś z nami w hotelu.  

Ruszamy na miasto na zakupy i na ciepły wieczorny posiłek, który zjadamy w Restauracji Bazyliszek. Przy okazji podziwiamy miejscowych rowerzystów - lanserów regenerując siły przy zimnym regionalnym piwie. Dyżurny kot ma nas na oku, leży na parapecie sklepu jak ochroniarz w dziwnym lokalu przez, który wracamy na nocleg.

Koteł dyżurny.

92 km zaliczone.