Etap 3 dzień 5 Dubienka - Dołhobyczów czyli ruszamy z pełnymi brzuszkami.

Poprzedniego dnia po ponad 150 km jazdy zostaliśmy uczciwe nakarmieni i dostaliśmy porcje na śniadanie, bo właścicielka nie lubi się zrywać skoro świt.

Pakowanie przed wyjazdem w trasę.
Rankiem przywitało nas słoneczko i włochaty stworek na podwórku. Szybkie wyciąganie rowerów z ich sypialni w garażu, instalowanie sakw i w drogę.
Włochaty stwór.


Jeszcze tylko małe zakupy, objazd miasteczka w poszukiwaniu miejsca na pamiątkową fotę i poczty żeby wysłać pozdrowienia z trasy jak to robiono przed wiekami.

Prawie dwie identyczne maszyny.

Dworzec PKS Dubienka.
Miejscowi, lub przyjezdni wandale nie oszczędzili nawet małej architektury sakralnej przy drodze. Czy to walka między fanatykami religijnymi. Może to po prostu ząb czasu wgryzł się w beton.



W lesie też praca wre na całego. Na szczęście my nie jedziemy ta zastawioną drogą. Przemykamy bokiem asfaltem w kierunku na Dołhobyczów.


Pędzimy przed siebie, a po drodze tyle ciekawostek wartych zobaczenia. Niestety mijamy tylko kopiec Unii Horodelskiej i Grodzisko za Horodłem.




Naszym celem pośrednim są na trasie trójstyki, a na tym etapie również najdalej na wschód wysunięty punkt Polski.


Trafiamy tam bez problemu dzięki informacji turystycznej lokalsów. W poszukiwaniu najbardziej wysuniętego na wschód słupka granicznego podziwiamy infrastrukturę po drugiej stronie granicy.


Wracając ze wschodu spotykamy mieszkańca tego terenu, który buduje tu staw z kapliczką dla Papieża Polaka. Takie ma prawo jego teren więc mu wolno, ciekawe jaki będzie efekt końcowy.


W Hrubieszowie na stacji benzynowej przerwa na posiłek i uzupełnienie zapasów izotoników. Na szczęście nocleg już niedaleko i w dodatku zarezerwowany z posiłkiem więc nie zostało nam tylko pedałować.


31 km do celu dnia.
Ni możemy odmówić sobie wejścia na wieżę i popatrzenia na wschodnią stronę. Parking z miejscem odpoczynku powstał dzięki wsparciu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.





Chwila odpoczynku, czas na kilka telefonów służbowych i prywatnych i lecimy dalej po coraz gorszej nawierzchni. Jedziemy przez Ślipcz gdzie mijamy wystawę dawnego sprzętu strażackiego w miejscowym OSP oraz nowiutko most wiszący w Kryłowie prowadzący do zamku na wyspie.

Wystawa zabytkowego sprzętu strażackiego.

Most wiszący w Kryłowie.





Docieramy do miasteczka gdzie zgodnie funkcjonują Cerkiew i Kościół Katolicki. Obydwa obiekty w dość dobrej kondycji technicznej. Jednak nas bardziej interesuje gdzie będziemy dziś spać. Chwilę szukamy właściwego adresu bo google nie radzi sobie tak daleko na wschód, ale trafiamy w końcu do znanej już wcześniej Matiemu kwatery.

Kościół.

Cerkiew.
Słoneczny etap kończymy po niespełna 90 km. Robimy jeszcze pranie i krótki zwiad terenowy po miasteczku. Wracamy do kwatery na obiadokolację i zapadamy w sen.