Etap 4 dzień 1 Zagórz - Komańcza

Ten dzień był przeznaczony na rozruch i dojazd do Komańczy gdzie miałem ustalone miejsce spotkania z Mateuszem. Tam mieliśmy zaplanowany nocleg i start do czwartego etapu naszej wieloletniej rowerowej wyprawy dookoła Polski.



Papieski/rowerowy ślad w Komańczy.
Odcinek z Zagórza nie był może zbyt długi, ale na początek zapewnił atrakcję w postaci podjazdu z przewyższeniem 300m mniej więcej w połowie trasy. Pogoda z umiarkowanymi temperaturami i piękne widoki rekompensowały trudy jazdy. Trasa była mi już znana, bo w zeszłym roku był to ostatni odcinek w pogoni za pociągiem na stację do Sanoka.

Nasze plany na kolejny dzień.
Po przyjeździe na miejsce do Komańczy, a zajęło mi to tylko trzy godziny, pokręciłem się tu i tam  zwiedzając miejscowość i szukając skrzyneczek z www.geocaching.com. Zrobiłem drobne zakupy na wieczór i na następny dzień oraz czekałem cierpliwie na Mateusza, który jechał od Ustrzyk Górnych.

Stylówka rowerowa.
"Polansowałem się" trochę o Komańczy w nowej i czystej jeszcze "stylówce wyprwowej". Odszukałem znajome z poprzedniego roku miejsce w okolicy kościoła i stacji PKP. Jest to miły zielony skwer z wiatą, fontanną, siłownią i WC. Tu taj spokojnie odpoczywałem po trudach nocnej podróży autobusem. Nie pamiętam już czy nocleg miałem wcześniej zarezerwowany, czy szukałem na miejscu. Przypominam sobie jedynie negocjacje cenowe i trudności w namierzeniu gospodarzy.
Znalezione w biblioteczce na kwaterze.
Ostatecznie wybór padł na Gwiazdę Komańczy gdzie udało się wynegocjować promocyjne ceny bez pośredników. Kwatera przyjazna dla sportowców, a szczególnie górskich biegaczy, grzybiarzy i miłośników przyrody oraz miejscowej kolei. Pokoje zamiast numerów oznaczone są znakami szlaków turystycznych w różnych kolorach. Jest też ogólnodostępna kuchnia oraz salon z jadalnią wyposażony w telewizję cyfrową, WiFi oraz bogatą biblioteczką.

Wszystko w klimacie Pana Samochodzika.
W naszej kwaterze przewinęła się informacja o miejscowych specjałach, ale nie dane nam było ich próbować. Na procenty nie mieliśmy czasu i ochoty bo rano czekał nas start do kolejnego etapu. Moje nocne autobusowe podróże i Mateuszowe trzy na siodełku w Bieszczadach szybko zweryfikowały wieczorne plany i po gorącym prysznicu szybko wylądowaliśmy w łóżkach.

Witacz w Gminie Komańcza.
Rowery zostały przed wejściem solidnie zapięte i też wzięły prysznic, bo tuż po zakwaterowaniu nad Komańczą przeszła gwałtowna ulewa.


Dojazd na miejsce spotkania z Mateuszem.